Przed pałacem króla Liliputów płonie ognisko. Dookoła zgodnie siedzą mieszkańcy dwóch światów: ludzie i krasnoludki. Bosman i Pirat Beczka, oparci o siebie plecami, wspominają stare dzieje. Jeden patrzy w migocące gwiazdy, drugi zamyślony spogląda w ogień. Obok śpi otulony ciepłym kocem mały Jasiek.
– Czy my kiedyś mieliśmy dziecko na pokładzie?
– Ludzkiego nie. Ale pamiętasz naszą przygodę z niedźwiedziem polarnym?
Tak, obaj pamiętali. Było to bardzo dawno temu. Wtedy, kiedy jeszcze pływali po oceanach matki ziemi. Kończyły się właśnie zapasy jedzenia i należało je uzupełnić. Postanowili więc zapolować na grubą rybę. Udało im się złowić wielkiego tuńczyka, a przy okazji aż trzy beczki napełnili śledziami. Spokojnie płynęli na północ.
– Dwie mile przed nami widzę wieloryba! – krzyczy nagle marynarz z bocianiego gniazda.
Rzeczywiście, wszyscy zobaczyli, jak do góry strzela pióropusz wody. Harpunnik Kuba już zaczął przygotowywać się do wielkiego polowania, kiedy nagle wieloryb zniknął. Na próżno wszyscy rozglądali się dokoła. Woda skryła zwierzę dokładnie. Nie pomogła nawet echosonda.
Następnego dnia znowu jednak się pokazał. Wyrzucił fontannę wody, majtnął ogonem i tyle go widzieli.
– Jaki wielki! Ma chyba ze dwadzieścia metrów!
– I płynie na północ, jak my!
– Był tak blisko, a ja nie zdążyłem rzucić harpunem! – złościł się Kuba. – Teraz będę czuwał. Nie umknie mi! – obiecywał.
Na statku życie toczyło się zwykłym torem: praca, spanie, praca. Tylko harpunnik nie spał. Już czwarty dzień siedział na dziobie. Popijał kawę i słaniał się ze zmęczenia.
– Odpocznij – prosił sternik – człowiek musi spać.
Ale gdzie tam! Nic do niego nie docierało. Wreszcie sen zmorzył go z kubkiem kawy w garści. I nawet nie czuł, jak wieloryb ochlapał go słoną wodą. Bo właśnie wtedy, tuż przy lewej burcie, pokazało się wielkie, jasne cielsko. Błysnęło fiszbinami, obróciło się jak wrzeciono, pokazując biały, pofałdowany brzuch… i znikło w głębinach.
– On się z nami droczy.
– Chce nam coś powiedzieć. Szkoda, że go nie rozumiemy.
…