Opowieść trzecia

O tym, że z każdej sytuacji znajdzie się jakieś wyjście

Ostra, mroźna i śnieżna zima zbliżała się ku końcowi. Śniegu już prawie nie było, a w przydomowych ogródkach pojawiły się pierwsze pączki wiosennych kwiatków. W wielkim porcie, nad Oceanem Siódmego Świata, zaczął się kolejny dzień. Blady świt. Pasma mgły snuły się między okrętami i statkami. Cicho szumiały fale, obijając się o pomosty. Skrzypiały burty przy obijakach. BECZKA RUMU też jeszcze drzemała. Żagle zwinięte. Na pokładzie uwijał się tylko jeden majtek. Sylwetka jakby znajoma, lecz… Barczyste ramiona, jasne włosy związane w kucyk, kolczyk w uchu… No, no… Ależ on ma kierpce na nogach! To przecież Jacek! Całą zimę bosman uczył go żeglarskiego fachu. Pokazywał urządzenia pokładowe i wyposażenie szkunera, żagle i liny. Jacek nauczył się też wyznaczać kurs statku na podstawie gwiazd i róży wiatrów.

– Różne są róże na świecie – mawiał bosman – dla każdego inna. Dla ogrodnika kwitną na grządce. Zakochany chłopiec ma dziewczynę śliczną jak róży kwiat. Dla beduina przyroda wyczarowała skalistą różę pustyni. A marynarz ma różę wiatrów, żeby bezpiecznie odnalazł drogę do domu.

Na pokład wyszedł kapitan.

– Za dwie godziny wypływamy! Bosmanie, czy cała załoga jest na pokładzie? Czy mamy wystarczającą ilość wody pitnej i jedzenia? A urządzenia na statku sprawne i sprawdzone?

– Tak jest! Załoga niecierpliwie czeka już od wczoraj. Kucharz osobiście wybierał prowiant. Mamy pełne ładownie. Cały statek gotowy do rejsu, nawet kule armatnie są świeżo wypolerowane.

Raz jeszcze marynarze sprawdzili własny ekwipunek i wyposażenie statku. Raz jeszcze pomachali na pożegnanie rodzinom i znajomym. Wychodzili w morze na pełnych żaglach po kolejną przygodę… Kiedy znowu zobaczą swych bliskich? Nie wiadomo…

Pogoda była niezbyt przyjazna. Niebo zachmurzone i mgliste. Promienie słońca ledwo przedzierały się przez chmury. Często siąpił deszczyk. Słaby wiatr powodował, że leniwie przemierzali morza i oceany. NUUUDAAA… Pirat Beczka sprawdził nawet zapasy rumu na swojej łajbie. Co jak co, ale BECZKA RUMU musi mieć zapas tego napoju. Nieco podbudowany wrócił na mostek. Po chwili dołączył do niego Sokole Oko.